











Cytowałem już na tym blogu, co o Bożym Narodzeniu pisali Jan Tauler i Divo Barsotti. Dziś przyszła pora na nauczyciela duchowości, którego pisma odkryłem całkiem niedawno i jestem zachwycony.
Ustalmy najpierw rzecz fundamentalną: nie wolno nieba antropomorfizować. Niebo to nie jest coś zewnętrznego. Kardynał Newman, jeden z największych teologów angielskich, powiedział, że gdyby człowiek zły znalazł się w niebie, to by nie zauważył, że jest w niebie. Bo żeby być w niebie, trzeba mieć serce dobre, serce czyste. Blogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądaja” (por. Mt 5, 8). Niebo nie jest podobne do – powiedzmy – jakiegos wspaniale urządzonego domu towarowego, gdzie jest mnóstwo reklam i duzo przestrzeni, tak jak to dzieciom często się zdaje. Albo jak inni upraszzając sprawę mówią: latałem samolotem bardzo wysoko i nigdzie nie widziałem nieba. Tego typu argumentacja nas rozmiesza, ale – my też przywykliśmy do nieba uzmysławianego przez aniołki ze skrzydłami, przez pomalowane czasem na niebiesko sklepienia kościołów.
Niebo jest tam, gdzie jest Bóg. Gdzie Boga nie ma, tam nie ma nieba. I my się nie zajmujemy lokalizacją ani wystrojem architektonicznym nieba. Nas to nie obchodzi. Nas obchodzi tylko Bóg, który jest i z którym czlowiek albo będzie, albo nie będzie. Zauważmy, że to ma ogromny wpływ na życie ziemskie! Choćby tu podstawowa prawda: człowiek wszystko potrafi w sobie zwalczyć i opanować, ale nie potrafi zwalczyć i opanować lęku przed smiercią. Potrafi go bowiem opanować tylko wtedy, tylko wtedy dochodzi do pełnej wolności, kiedy lęk przed śmiercią zmienia w tęsknote za Bogiem. Sprowadźmy to na płaszczyznę, o której mówimy kiedy lęk przed śmiercią przekształca się u człowieka w tęsknotę za Bogiem, kiedy czlowiek tęskni za Bogiem i szuka Boga, to Go już posiada, najpierw przez wiarę, a potem przez spotkania sakramentalne. I wtedy – Jak powiedzial Chrystus w innym miejscu – „królestwo Boże jest w nas” (por. Łk 17, 21). Ludzie na tym swiecie mogą już żyć w niebie! Żyć i mieć obyczaje takie, jakie są w obecności Boga, tam gdzie jest Bóg. Chrześcijaństwo to właśnie proklamuje i to urzeczywistnia.
Pan jest dla nas, s. 507
Modlitwa chrześcijańska to uległość wobec żywego i skutecznego słowa Boga! To ,,trwanie w tym, czego (to słowo) naucza” (por. 2 Tm 3, 14), to ,,uczenie się mądrości wiodącej ku zbawieniu” (por. 2 Tm 3, 15), aby chrześcijanin, ,,człowiek Boży, był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu” (2 Tm 3, 17). Bo oto jak słowa rzucane Bogu są bez tak pojętej modlitwy pustymi słowami, tak czyn bez modlitwy jest pustym czynem. ,,Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewage Amalekita” (Wj 17, 11). Spiewaliśmy przed chwilą: ,,Wznoszę swe oczy ku górom: skąd nadejść ma dla mnie pomoc? Pomoc moja od Pana, który stworzył niebo i ziemię” (psalm responsoryjny). Jakich czynów może dokonać chrześcijanin, gdy na modlitwie otrzymuje pomoc od Wszechmogącego?!
Różaniec to dziwna modlitwa. Ktoś powiedział o nim: to wielka dystrakcja skierowana ku niebu. Doświadczamy tej trudności, kiedy nie potrafimy zsynchronizować odmawianych zdrowasiek z rozważaniem Ewangelii, uwagi którą chcemy skupić na słowach Pozdrowienia Anielskiego z wtopieniem jej w misteria życia Jezusa. Ma różaniec swój wątek najistotniejszy, ma swoje „dzisiaj”, w którym słychać głos Pana: istotą różańca jest odkrycie dynamiki paschalnej drogi Jezusa Chrystusa ukrytej w rytmie trzech cyklii tajemnic. Rozwija się ona od żłobka betlejemskiego i innych tajemnic radosnych poprzez drogę krzyża tajemnic bolesnych do drogi chwały w tajemnicach chwalebnych. Odkryć dynamikę tego rytmu (formuły są na drugim miejscu, w tle) i zachować wierność tej modlitwie z postawą gotowości do przyjęcia tego, czego Chrystus nas uczy -,,Obyście dzisiaj usłyszeli głos Jego”! (psalm re sponsoryjny) to doświadczyć, że z tej wierności Chrystusowi, z to warzyszenia Mu w Jego drodze rodzi się w nas miłość.
Różaniec to jakby psalmy Nowego Testamentu. Inny cykl stu pięćdziesięciu,, paciorków”, który daje nam przystęp do obecnego Chrystusa, do Jego słowa, do słowa trwającego na wieki” (por. śpiew przed Ewangelią). I do Jego miłości, z którą jednoczymy się w pełni, kiedy przyjmujemy Eucharystię. Niech ta modlitwa (psalm responsoryjny), którą przed chwilą wyśpiewaliśmy, sumuje nam ów nakaz Kościoła, aby brać różaniec do ręki:
Przyjdźcie, radośnie śpiewajmy Panu, wznośmy okrzyki ku chwale Opoki naszego zbawienia.
Stańmy przed obliczem Jego z uwielbieniem, radośnie śpiewajmy Mu pieśni.
Przyjdźcie, uwielbiajmy Go padając na twarze,
zegnijmy kolana przed Panem, który nas stworzył.
Albowiem On jest naszym Bogiem,
a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku.
XXVILL
Maria siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się kolo rozmaitych posług. (I Pan rzekł:) ‚Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrala najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona (Ek 10, 39-42). Nie znaczy to, by Marta przestała się krzątać, a Maria dalej siedziała. Chodzi o to, by Maria poznawszy wolę Pana wstała i zaczęła się krzątać, a Marta przestała się krzątać i usiadła, i zanurzyła się w milczeniu Boga poznając Jego wolę! Zobaczmy, że Pan ukazał się Abrahamowi, gdy ten siedział u wejścia do namiotu” (Rdz 18. 1). I że pointa tego opowiadania jest nawet nie w tym, że go Bóg wtedy nawiedził, ale że dokonał się cud na jego małżonce, Saraj niepłodnej Ważne jest nie samo spotkanie, ale to co z niego wynikło. To jakby prehistoria eucharystycznego „Panie, nie jestem godzien…”. Abraham siedział pozornie bezczynnie, ale jego sprawa z Bogiem wpłynęła na sprawy ludzkie. Bóg zainterweniował w sprawie beznadziejnej, Bog dokonał cudu wtedy, kiedy czlowiek wsłuchany w Boga, milczący i miłujący, zdał się na Jego wolę.
Pan jest dla nas, s.382
Przybądź Duchu Święty i rozpal mnie, bym poznała zarówno ciebie, jak mnie!
Zaskakująca jest dla mnie ta modlitewka, wskazująca na psychologiczny aspekt życia duchowego, na wiele wieków przed powstaniem systematycznej psychologii.
Często możemy się spotkać z zarzutem, że kult Miłosierdzia Bożego przyczynił się do osłabienia kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa. Od dawna staram się polemizować z tym poglądem. Ostatnio znalazłem ciekawą wypowiedź na ten temat wybitnego, niestety już nieżyjącego misnabtrza katolickiej duchowości, o. Jacka Bolewskiego SJ: Nie przypadkiem właśnie nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia jest ostatnim znakiem z nieba na czasy współczesne. Jest ono kolejną postacią kultu, znanego w Kościele wczśniej jako nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusa, z którym łączy się podobne – nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Można by zapytać po co tyle różnych form – dlaczego nie wystarcza jedno nabożeństwo? Rzeczywiście, w świetle poprzednich uwag powinno wystarczyć, albowiem: potrzeba tylko jednego… Nie chodzi więc o przeciwstawianie sobie różnych form nabożeństwa, tylko należy dostrzec istotę: przypomnienie prawdy o Bożym Miłosierdziu. Jego szczególną postacią może być najbliższe sercu Jezusa – Niepookalane Serce Maryi, skoro główne przesłanie orędzia fatimskiego głosi, jak przypomniał w Jubileuszowym Roku 2000 kardynał Joseph Ratzinger, obecny papież: „Na koniec moje Niepokalane Serce zwycięży”. (Inicjacja Mądrości, 2012, s. 98-99)
Zapamiętajmy te dwa symbole: kamień i ludzkie serce. Kamień nie wie. Więc nie może wiedzieć, że mógłby być czymś innym niż tylko kamieniem. Kamień nie wie, że ludzie mogą z kamieni zbudować dla Boga świątynię. Może jakoś wie, gdy już tkwi w murach i filarach świątynie. To patos, ale i prawda. Bo człowiek i jedynie człowiek, ów król stworzenia, może z kamieni budować świątynię dla Boga i może podzielić się swoją nadzieją z martwym kamieniem, Może więc niejako przemienić kamień, nadając mu sen – sens ludzki i sens nadludzki. Przecież iluż ludzi poprzez kamienie świątyni odkryło obecność Boga żywego, żyjącego na tym świętym i straszliwym miejscu (Rdz 28,17)
Pan jest dla nas, s .430-431
Kościół nauczając wtajemnicza w prawdę chrześcijańskiego życia poprzez wtajemniczanie w prawdę Ewangelii, która staje się tego życia fundamentem, czyli wtajemnicza w prawdę Chrystusa, a mówiąc jeszcze konkretniej: w Chrystusa i jego życie.
Pan jest dla nas, s. 423